Type the keyword and hit enter

Zamknij
Lista życzeń
0

Kochaj siebie samego jak bliźniego swego

Autor: Marek Sułecki

Podobno ludzie są z natury egoistyczni. Podobno mało kto wysila wzrok, by spojrzeć dalej niż czubek własnego nosa. Osobiście nie widuję zbyt dużo zezowatych ludzi…

„Wszyscy chcemy pomagać sobie nawzajem. Ludzie tak po prostu mają. Chcemy żyć wzajemnym szczęściem, nie rozpaczą.” mówił ze łzami w oczach Charlie Chaplin w filmie „The Great Dictator”. Tak, mówił. Po raz pierwszy na ekranie (kto nie widział tej przemowy – odsyłam do filmu lub jego fragmentu, poruszająca sprawa). Wierzę w tę naturalną postawę człowieka, w której jest gotowy nieść pomoc innym, dbać o swoich najbliższych, wysilać się, by innym było choć trochę lżej. Tak mamy, po prostu.

Trzymając się nietypowej tezy zbudowanej na początku tego tekstu, możemy ruszyć w świat dalszych rozmyślań. Do tego celu odwołam się do chyba najbardziej znanej książki w historii ludzkości, Biblii. Głównie po to, by zbudować na jednym z jej fragmentów pewną oś w rozważaniach, nie zaś po to, by kogokolwiek przekonywać do Jej słuszności, czy też obalać Jej niuanse. „Kochaj bliźniego jak siebie samego”, brzmi znajomo prawda? Pierwsza i najbardziej naturalna interpretacja to ta, w której bliźni wychodzi na pierwszy plan. Mam go kochać – dbać o niego, pomagać w trudnościach, pocieszać w smutku, być obok gdy tego potrzebuje. Być może nie muszą to być wyniosłe gesty wołające o ordery i pomniki. Czasem zapewne starczy spacer, wspólne obejrzenie głupiego filmu, wyjście na piwo, czy zrobienie zakupów, gdy kumpel leży ze złamaną nogą w mieszkaniu. Kochaj bliźniego, siebie samego też, ale jego przede wszystkim. Brawa należą się już teraz! Wspaniała postawa! Ale jakże męcząca… Być dla innych opoką, podporą, często wbrew sobie. Nagrodą jest drobne dziękuje i klepnięcie w ramię. Miło, ale jakoś tak…mało… Wspominałem, że tak mamy, że chcemy pomagać innym? Tak po prostu mamy, my ludzie. Nic z tym nie zrobimy.

Skoro potrzeba pomagania jest tak głęboko w nas wyryta, skoro czyni nas ludźmi, to skąd brać na nią siły, jak być tą opoką 25/7? Może wcale nie trzeba? Wow, jak to? Przecież „kochaj bliźniego jak siebie samego”. Jeśli nie zaniosę tych zakupów, to tak jakbym sam sobie ich nie zaniósł. Ja bym chciał mieć świeże bułki przyniesione ze sklepu. Dlaczego mam komuś tego odmawiać?

Tutaj obracamy zdanie z Biblii o 180 stopni i skupiamy się na „siebie samego”. Co jeśli postawię siebie samego w centrum. Nie, nie chodzi o egoizm, o którym wspominałem na początku tekstu. Nikt nie chciałby nabawić się zeza… Może zanim ruszymy na ratowanie świata, trzeba chwilę poświęcić samemu sobie? Czy zmęczony chirurg wykona cięcie tak pewnie jak wtedy, gdy wraca z urlopu? Kto wyniesie więcej z wykładu – student po 8 godzinach snu i porządnym śniadaniu, czy ten który wrócił z imprezy o 4 nad ranem (w sumie wątpię, żeby pojawił się na wykładzie, o ile nie ma jakichś profitów za obecność…)? Śmiało! Postawmy siebie samych i nasze potrzeby na pierwszym miejscu. Jesteś zmęczony? Idź spać, potrzebujesz odpocząć. Masz ochotę na dobre ciasto? Zaplanuj dzień, tak by pojawił się na nie czas. Przyszła chęć na dziką imprezę od piątku do niedzieli – proszę bardzo!

Uwaga! Jest w tym mała pułapka. Łatwo zagubić się w wirze własnych potrzeb, zapominając o ludziach wokół. Pamiętaj wtedy o pierwszej części zdania. Nie daj się wciągnąć narcyzmowi.

Miłość do siebie samego nie musi przejawiać się jedynie w spełnianiu pragnień i zwykłym dbaniu o samego siebie. Zajrzyjmy głębiej. „Kto nie umie kochać siebie, nie umie kochać bliźniego” – tak mówił ktoś o wiele mądrzejszy ode mnie, dokładniej św. Augustyn i wpadł na to wieki temu. Czy ja tak naprawdę siebie kocham? Nie swoje piękne oczy i zgrabne nogi, czy też dowcip, którym świecę w towarzystwie. Czy kocham wszystko inne? Tę krzywą jedynkę, przez którą niechętnie się uśmiecham, te kręcone włosy, które fajniejsze byłyby proste, to „za bardzo”, to „za mało”, to „nie dość”, tamto „niezbyt”… Co, zrobiło się trochę ciężej? Do tej pory tak łatwo się czytało… Pójdźmy jeszcze dalej, czy kocham wszystko to kim jestem? Wszystkie moje wspaniałe talenty, moje kolorowe wspomnienia i piękne marzenia? Kocham moją historię? Moje bóle i żale? Nie, nie sugeruję nie nazywania krzywd i ubierania ich w naiwny uśmiech „nic się nie stało”. Może pora zalać je miłością? Pozwolić by rany zaczęły się goić? To dopiero wyzwanie, co? Inny mądry facet, który już jakiś czas nie żyje, św. Tomasz, doszedł do wniosku, że miłość jaką ktoś darzy drugą osobę wynika z miłości jaką ma wobec samego siebie. Bez akceptacji własnej, bez miłości do samego siebie, do swojego życia, nie przestaniemy wątpić w swoją wartość. Zawsze będziemy jej szukać gdzie indziej, u różnych ludzi. Nasze życie stanie się niekończącą próbą udowodnienia jej, sobie i innym.

Jesteśmy pokoleniem uciekinierów. Ucieczek jest przecież tak wiele w dzisiejszym świecie. Uciekamy od innych, bo możemy przypadkiem natknąć się na coś trudniejszego niż zrobienie zakupów i rozmowy o głupotach, ale uciekamy też od siebie samych, przerażeni tym, co możemy znaleźć w środku. Chyba już czas spotkać się z samym sobą. Znaleźć czas na relaks, na książkę, herbatę, znaleźć czas na staniecie przed lustrem i pokochanie swojego wyglądu, czas na zajrzenie w głąb siebie i pokochanie siebie. Cokolwiek tam nie mieszka.

Dopiero gdy zadbamy o siebie, czy to w wymiarze małych przyjemności, czy pokochaniu wszystkiego w nas, dopiero wtedy będziemy w stanie pokochać bliźnich jak samego siebie. Z poziomu pewnych siebie ludzi, będziemy mogli dawać, z radością, miłość wokół nas. Słowa „nie ma sprawy”, „to była czysta przyjemność” przestaną być grzecznościowym zwrotem, będzie pobrzmiewała w nich prawda.

Zacznijmy od siebie. To my musimy spędzić ze sobą całe życie.

Ludzie wierzący mogą sięgnąć nieco dalej, niż ci, którzy postanowili patrzeć na świat bez boskiej perspektywy. Miłość od i do ludzi – wspaniała sprawa! Oby było jej jak najwięcej! Miłość własna – lekcja na całe życie, jakże trudna, ale jakże potrzebna. Jednak obydwie opierają się o człowieka. Zbyt małego, zbyt niedoskonałego. Jest jednak Ktoś kto kocha w sposób doskonały. Jego miłość przejawia się już w tym, że zostałaś/zostałeś stworzony. Jest powód dla którego żyjesz i Ktoś tego chciał. Dopiero z tą miłością człowiek odnajduje swoją prawdziwą, niezachwianą wartość. To miłość od Boga sprawia, że człowiek może być prawdziwie wolny bo jest prawdziwie kochany.

Może warto podzielić się z innymi?
Share on Facebook
Facebook
0Pin on Pinterest
Pinterest
0Tweet about this on Twitter
Twitter
Share on LinkedIn
Linkedin
Kategorie: Codzienność

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zamknij